środa, października 04, 2006

Dziennik z wyprawy

31.07.03

Dzień1

Niby cały wyjazd zaplanowany i przygotowany a tu niespodzianka. Zupełnie nie wiemy, którym pociągiem jechać. Czy z przesiadkami czy bezpośrednim? Po wielu perypetiach, rozmowach, rozterkach i kilkukrotnym podchodzeniu do tych samych okienek informacji międzynarodowej na centralnym zapada decyzja. Jedziemy bezpośrednio do Mińska z Warszawy. Pociąg 20:10. Cena biletu z miejscówką 150 pln. Teraz tylko się spakować i za 3h na dworzec. O 19:10 Gusia przyjeżdża do mnie do domu. Po załatwieniu spraw w banku idziemy bezpośrednio na peron II gdzie czeka na nas już mój brat Rafał z Zenitem załatwionym w ostatniej chwili. Pociąg już stał na peronie, gdy zziajany dobiegłem po dokonaniu niezbędnych zakupów w Remie (chleb i woda). Wchodzimy do pociągu. Przed wejściem wita nas ‘prowadnica’ (elegancka i zgrabna babeczka), sprawdza bilety i zaprasza do środka> Wagon zupełnie inny niż to, co znamy z Polski (wagon białoruski). Przedziały okazują się tzw. ‘kupiejny’. Oznacza to, że w przedziale jadą, co najwyżej 4 osoby. Jest to przedział z kuszetkami. Na nich gotowe materace z poduszkami i zapakowana czystą pościelą (wszystko w ramach biletu) W wagonie dywany. Generalnie ‘full wypas’. Zapoznajemy się z Ludmiłą. Wraca z wakacji z Warszawy (Białorusinka z Mińska). Pomagamy jej się rozłożyć (jest po wypadku – zmiażdżyła kręgosłup). Dzięki temu zyskujemy towarzyszkę podróży, a co najważniejsze tłumacza i przewodnika po obowiązkowej deklaracji, która jak się później okazało należało wypełnić w 2 egzemplarzach. Gadamy do 23:00. Zasypiamy na krótko. Ok. północy granica w Terespolu a potem jeszcze Brest no i obowiązkowa zmiana szerokości kół w wagonach. Wszystko ok. 1,5 – 2h.Krótki i niespokojny sen i już trzeba wstawać. Ale dlaczego??? Przecież mieliśmy być na 07:45 a tu dopiero 06:30.Jednak nie. Przecież obowiązuje zmiana czasu o 1h do przodu.

01.08.03

Dzień 2

Szybka toaleta, bo kibel zamkną i trzeba już wysiadać. Pomogliśmy Ludmile wynieść pakunki a ona wskazała nam drogę do przechowalni bagażu. Pożegnanie. Zostajemy sami. Przechowalnia bagażu to przestronne sal a z ok. 1000 szafkami. 1 doba kosztuje 450 RB. Ledwo upychamy nasze plecaki i ruszamy na poszukiwanie kantoru. Jeszcze tylko krótkie posiedzenie na dworcowym bistro (kiełbaski, chleb, piwo, herbata, ok. 8 tyś RB). Wychodzimy na miasto. Obowiązkowe fotki z pierwszego wrażenia i idziemy przed siebie. Kantor znajdujemy po 15 – 20 min. (nie ma z tym problemu). Wcześniej sprawdziliśmy cenę biletów do Moskwy (64 tyś RB). Wymieniamy 40$ na 84 tyś. RB. Wracamy na dworzec i kupujemy bilety do Moskwy (‘plackarnyj’ o 18:11). Znowu stajemy przed wejściem na dworzec a tam poznajemy Dimę doktoranta archeologii. Również podróżuje, ale trochę w innym celu i za inne pieniądze. Dima okazuje się świetnym przewodnikiem. Choć połowy nie rozumiem (a Guśka nic – oczywiście robi fochy i sceny – głupia), pokazuje nam w ciągu 3h wszystko to, co warto zobaczyć w Mińsku. Jeszcze tylko krótkie piwko nad rzeką 4 i Dima śpieszy się na pociąg. Szybkie pożegnanie. Siedzimy w parku i karmimy gołębie i wróble. Wracamy do poznanej wcześniej restauracji chińskiej. Jednak okazuje się za droga. Szukamy czegoś tańszego. Znajdujemy super bar (połączenie pizz hut z barem szybkiej obsługi, budki z hot dogami i baru mlecznego). Za 13,5 tyś RB (z piwem) najadamy się do syta. Wracając robimy zakupy na podróż. Resztę wolnego czasu spędzamy znów w parku karmiąc gołębie im wróble. Ok. 17:40 jesteśmy w przechowalni bagażu. Odbieramy plecaki i wsiadamy do pociągu. Guśka zdziwiona, że tu nie ma przedziałów?! Ale przecież to ‘plackarnyj’. J tym razem prowadnica to całkiem niezła babeczka. Spanie mamy na górze (dobrze, że nie z boku). Szybka toaleta w kiblu i można usiąść do pisania dziennika. UFF. Pierwszy wpis za sobą. Ciekawe, co nam przyniesie jutro.

02.08.03

Dzień 3

Noc w pociągu była spokojna. Trochę się wierciłem, ale nie było tak źle. Granicy Białorusko – Rosyjskiej nawet nie zauważyliśmy – pociąg po prostu jechał przed siebie. 05:30 pobudka. Tym razem byłem wściekły na ruskich. Poustawiali się do kibla w jakąś niezrozumiałą kolejkę (pół wagonu miało zajęte miejsce), można było czekać do usranej śmierci albo do zamknięcia toalety. Po paru epitetach pod nosem i 0,5h udało mi się wreszcie umyc zęby itp. Poprzedzający czas wykorzystałem na spakowanie się i porządek na pryczy. Wreszcie Moskwa. Miasto wita nas chmurami, ale jest dość ciepło jak na 06:00. oddajemy bagaż do przechowalni (106 RR za dwa) i idziemy znaleźć jakaś ławkę by zjeść śniadanie. Wychodzimy z dworca Białoruskiego I kierujemy się w lewo na wiadukt. Oczywiście robimy zdjęcia z pierwszego wrażenia i znów monumentalny dworzec itp. Za wiaduktem odnajdujemy plac zabaw na osiedlu gdzie jakiś azjata zamiata ulicę. Siadamy na skwerku przy klombiku i jemy (parówki, kiełbasę, chleb, a popijamy to piwem, Gusia wodą). Nieodłącznym element posiłku na dworze to karmienie ptaszków (gołębie, wróble). Po śniadaniu ruszamy w miasto by znaleźć bank i wymienić czeki podróżne na ruble. W hotelu Sheraton dowiadujemy się gdzie można to zrobić. Czekamy ok. 15 min. (do 08:30) i wchodzimy do małego oddziału SBER Banku. Z drobnymi kłopotami wymieniamy 90$ i ruszamy na poszukiwanie kwatery. Zaczynamy od dworca, ale to nic nie daje. Ostatecznie po kilku rozmowach udajemy się metrem (10 przejazdów 50RR) na stację „Warszawską”. Tu również okazuje się bezpłodne. Dopiero po 4h, odwiedzonych 2 gościńcach po 1200 – 2200 za noc od osoby udaje się nam znaleźć coś na wzór hoteliku robotniczego, ale lepszej klasy (tak na Polskę to miedzy ** a ***). Tu cena jest bardziej przystępna. Za pokój 2 osobowy tylko 760RR + 2 x 20RR opłata meldunkowa. W sumie 400RR na łeb za noc. Ani drogo ani tanio. Pokój okazuje się ok. Kibel oddzielnie, wanna oddzielnie (ciepła woda), lodówka itp. Łóżko całkiem wygodne. Budynek ma 16 pięter my mieszkamy w pokoju nr 809 czyli na 8 piętrze. Panie w recepcji były ciężko zdziwione skąd my się wzięliśmy skoro nie mamy wizy ani karty meldunkowej. Ja jej na to, że Polakom ‘nie nada’, ale ona dalej swoje. Prawie 1h trwało od przyjścia do otrzymania klucza. W pokoju bierzemy prysznic i ruszamy znów na miasto. Załatwiamy po kolei: kupno biletu do Petersburga, wymianę czeków na pieniądze (z oporami), odbiór bagażu oraz zakup mapy Moskwy. Zasypiając w metrze wracamy do hotelu. Znów szybki prysznic i o 20;00 zasypiamy jak dzieci wymęczeni wrażeniami ostatnich 2 dni.

04.11.03

Dzień 4

Wstaliśmy o 09:30. w pokoju upał jak na jachcie o tej godzinie, dalej spać się nie dało. Spaliśmy prawie 12h. Co się dziwić byliśmy bardzo zmęczeni. Po skromnym śniadaniu ruszamy w Moskwę. Oczywiście zaczynamy od Kremla. Niestety Ruskie czegoś się boją i zamknęli cały Plac Czerwony ze wszystkich stron. Można tylko wejść i zwiedzić z zorganizowana grupą po 600 – 650RR od łebka + 100RR za bilet. To już było za wiele dla nas bo mieliśmy wszystkiego 780RR. Pozostało nam jedynie obejrzenie Kremla dookoła. W trakcie wędrówki robimy mnóstwo zdjęć, aż dochodzimy do muzeum historii. Po uiszczeniu opłaty dla ‘inostrońców’ 75RR od osoby zaczynamy zwiedzanie. Trwa to ok. 3,5h. Generalnie nic specjalnego ale trzeba było coś zobaczyć. Po muzeum kontynuowaliśmy nasza wędrówkę wzdłuż murów Kremla robiąc krótkie wypady w bok celem obejrzenia pobliskich cerkwi ( z zewnątrz). Ostatecznie doszliśmy do pomnika 300 lecia Rosyjskiej floty. Stamtąd udaliśmy się pod główne wejście ogromnej cerkwi. Nie wpuścili nas bo byliśmy w krótkich spodenkach. W zamian zjedliśmy ogromne ziemniaki z masłem, serem żółtym i sałatką do wyboru + piwo. Za dwie osoby 102RR ostatni cel podróży dzisiejszej to Łubianka. Jedziemy metrem. Po wyjściu na górę, początkowo trudno się zorientować, który to budynek. Brak oznaczeń, tabliczek, itp. Jednak obecność milicjantów z ‘kałaszami’ i ‘uzii’ upewnia nas, że to jest to. Od początku jesteśmy obserwowani przez mundurowych, a jak się później okazuje również przez tajniaków. Obchodzimy budynek dookoła. Nic specjalnego. Tylko zagrody z betony i ogromna stalowa brama świadczy o ważności obiektu. Chce się uwiecznić na tle Łubianki. Przechodzimy na druga stronę placu (ok. 150 m). Ustawiam aparat, daję go Gusi i idę na upatrzone miejsce. Niestety nie zdążam. Wcześniej do Guśki podchodzi tajniak i kiwając znacząco głową daje do zrozumienia że ‘nie nada’. Może i komunizmu już nie ma ale jednak są budynki w Moskwie, których nie wolno fotografować. Jedziemy jeszcze na dworzec „Jarosławski”. Tam poznajemy Rosjanina który mieszka raz w Polsce raz w Rosji (mały biznesmen). Obiecuje nam załatwić za flaszkę zaproszenia. Zobaczymy czy przyjdzie jutro do pociągu? Wracamy do hotelu. Szybki prysznic. Coś jemy i obiecujemy sobie ze za dwie godziny pójdziemy obejrzeć Moskwę nocą. Obiecanki cacanki. Zmęczenie daje znać o sobie. Nie wstajemy i śpimy aż do 09:30 dnia następnego.

04.08.03

Dzień 5

Co prawda obudziliśmy się o 09:30, ale leniuchowaliśmy jeszcze z 1,2h. W końcu się zbieramy. Pakujemy manatki, oddajemy klucze i jedziemy na stacje zostawić bagaże w przechowalni. Dzisiejszy plan jest ubogi: bank, parlament i obiad. W banku znów dyskusja na temat braku wiz itp. Bierzemy pieniądze i rozpoczynamy poszukiwania kafejki internetowej (chcemy wyszukać schroniska PTSM). Trzy rozmowy z napotkanymi ludźmi nieudane ale czwarta zakończona sukcesem. Pani sprzedająca gazety wysyła nas na drugi koniec Moskwy do centrum internetowego. 1h internetu 60RR. Wielka klimatyzowana sala na wysokim poziomie ze 100 stanowisk. Dowiadujemy się wszystkiego co chcemy + sprawdzamy pocztę. Jedziemy oglądać parlament. Wychodzimy z metra i za małym typowym targowiskiem (przy każdej stacji takie jest) wchodzimy w alejkę. Po lewej jakiś opuszczony stadion, dokoła drzewa i wszędzie ślady – symbole historii, zdjęcia przeważnie młodych ludzi, którzy zginęli w trakcie przewrotu komunistów w ZSRR. Kawałek dalej resztki barykady z symbolami komunistycznymi i kilku facetów, którzy siedząc pod drzewem tego pilnują. Budynek parlamentu jak każdy inny rządowy – nic specjalnego, poza oczywiście historią. Obok jeden z wielu Moskiewskich pałaców. O dziwo udaje się nam wejść i wjechać na ostatnie piętra (tylko 22). Podziwiamy dość ograniczona panoramę Moskwy. Jeszcze obiad przed stacją metra (cieburiaki, z baraniną oraz serem i grzybami popijając piwem ok. 60RR). Następnie udajemy się metrem tak, aby ostatnią godzinę spędzić w parku. Niestety wystarcza tylko czasu na zakup chleba. Kasujemy ostatni przejazd w metrze. Jedziemy na dworzec Leningradzki. Odbieramy bagaże. Gusia czeka a ja kupuję jeszcze kilka cieburieków i pirożków – niestety tym razem wstrętne. Wsiadamy do pociągu. Miejsca najgorsze, jakie mogły być – z boku i to na samym przedzie (przeżyje się). Pociąg rusza z 23 minutowym opóźnieniem. Czekamy na otwarcie kibla. Prowadnik zbiera bilety i otwiera WC. Szybka toaleta (tym razem syf i śmierdzi), za mną długa kolejka, Guśka jakoś też się ogarnia. Wypijam 1l herbaty. Po myciu już nie ma śladu, bo żadne okno się nie otwiera i panuje straszna duchota. Widoki za oknem kojące wzrok: lasy, rzeki, jeziora (prawie jak na mazurach). Godzina 22:15, jeszcze widno, choć księżyc już rozpoczął swą wędrówkę. To będzie chyba ciężka noc. W Petersburgu mamy być o 05:00, więc obudzą nas o 04:00. Niebo się chmurzy, może będzie chłodniej, byle tylko nie padało. Dziś może mało wrażeń, ale i tak jesteśmy zmęczeni. Czas spać.

05.08.03

Dzień 6

Rzeczywiście pobudka o 04:00. Znów wyścig do kibla. Ogarniamy się. Szybkie śniadanie i herbata właściwie już na stacji. Dworzec ogromny ok. 10 peronów. Tłum ludzi sunie w stronę miasta – my również z nim. Rozglądam się uważnie za ofertami kwater. Jest pierwsza – okazuje się niewypałem (pokój dla dwóch osób za 1500RR za dzień). Druga oferta okazuje się przystępna. Pani proponuje pokój dwuosobowy za 500RR za dzień (5 min drogi od dworca) – bierzemy. Pierwsze wrażenie po dojściu na miejsce było okropne. Gorzej niż na wsi. Ale z czasem przyzwyczajamy się i uświadamiamy sobie że tak tu się żyje. Jest 05:30. Rozkładamy na szybko pościel i idziemy się umyc. Łazienka jednak przeraża nas. Musze najpierw wyszorować wannę osobiście, by mieć odwagę postawić w niej stopy. Wydaje mi się, że stała się trochę czystsza. Myjemy się i idziemy spać. Strasznie pogryzły nas komary. O 11:00 wstajemy. Jemy 2 – gie śniadanie i idziemy szukać banku. Po drodze odrywam konsulat RP. T strzał w dziesiątkę. Udaje nam się załatwić u konsula pieczątkę AB. Każe nam napisać dodatkowe podania i przyjść w dniu wyjazdu z St. Petersburga. Następnie idziemy do banku. Kolejny raz przekonujemy się, że St. Petersburg to inne miasto i inni ludzie. Pani w okienku bez żadnych ceregieli (pytań o wizę, meldunek, adres itp.) wymienia nam pieniądze z czeków podróżnych (niestety dolar staniał, ale tu nie pobrali prowizji!?). Wracamy na chwilę na herbatę i idziemy zwiedzać. Dostajemy od gospodyni mapę z atrakcjami St. Petersburga. Kupujemy bilety na metro, (droższe o 5RR ni z w Moskwie). Zaczynamy od Newskiego prospektu. Najpierw oglądamy cos w rodzaju sukiennic z bardzo drogimi sklepami (Gostinyj Dwor), następny jest Kazański Sobor. Mijając „Ruskie muzeum”, dochodzimy do QOAQ - MA JPNCI - muzeum (wyglądem bardzo podobne do soboru moskiewskiego – tego z kopułami). Przy sadowym moście mijamy Zamek Inżynierów i prosto przez Pole Marsowe idziemy nad Newę. Dochodzimy do rzeki. Świeży powiew wiatru o zapachu który jest wyczuwalny chyba tylko przez żeglarzy, miło nas schładza. Wędrujemy wzdłuż rzeki oglądając jej prawy brzeg. Dochodzimy do Ermitażu. Wchodzimy na plac z kolumną Aleksandrowską. Robimy kilka zdjęć. Wracamy nad rzekę i dochodzimy do pomnika Dekabrystów. W oddali widać Iskiniewskij Sobor. Podchodzimy do niego bliżej. Ten także został przerobiony na muzeum. Ostatni punkt dzisiejszego programu to budynek Admiralicji. Dokoła ceny turystyczne (piwo po 35 - 55RR). Idąc do metra szukamy sklepu. Jest!! Robimy zakupy na kolacje (pielmieni z mięsem, smażona cebulka i śmietana) oraz uzupełniamy płyny wodą i piwem. Ścigamy się z burzą i ulewą – i wygrywam. Jesteśmy w metrze zanim zaczęło padać. W tym wszystkim jedziemy o jedną stację za blisko. Czekając aż ulewa minie, pijemy piwo na stacji metra i obgadujemy Rosjan, i ich modę oraz styl ubierania się. W końcu się przejaśnia. Wracamy na kwaterę. Jemy kolację, myjemy się i idziemy spać. Znów koszmar z komarami. O 01:00 w nocny mówię dość. Biorę offa i spryskuję sobie całe ciało. Guśka tylko pól. Teraz można dopiero zasnąć.

06.08.03

Dzień 7

Budzimy się o 10:00. Dzień pochmurny i deszczowy, choć nie pada – chłodniej. Dziś będziemy zwiedzać Ermitaż i resztę zabytków. Zaczynamy pechowo. Tracimy pół godziny na szukanie stacji metra, która nie istnieje (na planie jest – nawet z przesiadką). Odpuszczamy sobie wyjaśnianie tej zagadki i ruszamy na piechotę do Ermitażu. Tu dwie niespodzianki, miła i niemiła. Niemiła to ta, że żeby wejść do muzeum trzeba stać w 1h kolejce na dworze (mży), a miła – ze dla studentów wejście jest za darmo! Za lenistwo trzeba płacić – kto późno wstaje - ten ma mniej czasu na zwiedzanie. Wybieramy jeden z wariantów zwiedzania (3h). Spora część ekspozycji to galeria malarstwa. Reszta to tematyczne części odnoszące się do różnych epok i kultur. Wnętrza generalnie piękne lub bardziej niż piękne, natomiast wyposażenie na poziomie warszawskiego zamku królewskiego lub uboższe. Kończymy o 18. Wychodzimy i mostem dworcowym przechodzimy na wyspę obejrzeć uniwersytet i takie tam inne. Przechodzimy na prawą stronę Newy po Tycikowym moście. Tu w metrze spotykamy parę Polaków, którzy przyjechali autobusem z Tallina. Gubią się w metrze i trochę im pomagamy. Mieszkają na kwaterze trzy przecznice dalej od nas. Umawiamy się na 23:00 przed konsulatem. My jedziemy na Witebski dworzec zobaczyć cenę biletów do Tallina. Drogo 550RR. Wracając oglądamy jeszcze nic niewart plac teatralny i pseudo łuk tryumfalny. W deszczu wracamy do domu. Zmoczeni dochodzimy na kwaterę ok. 22:50. Ja idę po Monikę i Pawła. Wracamy do nas i gadamy do 01:00. Umawiamy się na wspólną wycieczkę do Parku Fontann. Idziemy spać ok. 02:00.

07.08.03

Dzień 8

Wstajemy o 09:00. Szybka toaleta i śniadanie. Czekamy na sygnał od Moniki i Pawła (na komórkę) do 11:20. Nie dzwonią. Ogarniamy się i wychodzimy z domu. Jedziemy na dworzec Witebski. Kupujmy bilety na elektriczkę do miasta Puszkin (48RR). Tam wsiadamy w busa (2x6RR), który zawozi nas pod sam pałac (Ekateriński Dwór). Pierwsza opłata za wejście na teren parku gdzie stoi cały pałac, kosztuje 35RR od osoby. Rozglądając się dochodzimy do miejsca, gdzie w niewielkiej odległości widać dwie duże kolejki. Jedna prowadzi do wejścia do pałacu, druga do kasy. Guśka zostaje przy pierwszej, ja idę po bilety. Widok zamkniętego okienka kasy i krążącego dookoła zdezorientowanego tłumu turystów wzbudza we mnie bardzo złe przeczucia. Ze strzępów rozmów w trzech lub czterech językach i enigmatycznych napisów wynika, że ilość biletów jest ograniczona, a te co były zostały już dawno sprzedane. Moją złość powiększa siąpiący deszcz i widok kilku kręcących się cwaniaczków – koników oferujących bilety po 400RR (cena normalnego biletu dla inostrańca). Skurczybyki zarabiają na tym po 300RR za jeden bilet (kupują po 100RR). Kłócimy się bo ja jestem wściekł a Guśka chce jednak kupić bilety od koników. Dogadujemy się i kupujemy bilety. Udaje stargować 100RR na dwóch biletach. Płacimy 700RR i czekamy do 17:45 na naszą kolejkę. W tym czasie zwiedzamy cały kompleks parkowy w coraz mocniej padającym deszczu. Jesteśmy zmoknięci, głodni i źli. Przeczekujemy ok. 1h pod daszkiem restauracji oraz na podłodze koło kibla (nie śmierdzi i było ciepło). Godzina do wejścia. Wciąż pada a my wychodzimy na miasto znaleźć sklep by kupić coś do jedzenia. Wracamy z chlebem i kiełbasą. Wreszcie wchodzimy. Znów kolejka, ścisk i przepychanki. Formują z nas grupy po 25 osób i oprowadzają po całym udostępnionym pałacu. Punkt kulminacyjny to bursztynowa komnata warta ponad 11 mln $. Zwiedzanie kończy się po 50 minutach. Czekaliśmy prawie 5h w deszczu, wydaliśmy 870RR i mieliśmy wielką atrakcje!(?). Wracamy elektriczką do Petersburga. Potem jedziemy na dworzec Bałtycki by zobaczyć jak odchodzą autobusy do Tallina. W drodze powrotnej na kwaterę kupuję małą wódkę. Robię późną ciepłą kolacje. Pielmieni polane sosem pomidorowym z kapustą i kiełbaską. Gorzałka wypijam z gospodyniami i idę spać ok 01:00.

08.08.03

Dzień 9

Budzimy się wcześniej niż zwykle. Nie jedząc śniadania jedziemy na dworzec Bałtycki po bilety do Tallina. Tu okazuje się, że na dziś już nie ma. Kombinując jedziemy do konsulatu RP po pieczątkę AB. Kosztuje to nas 24$, oraz głupkowata rozmowę z kasjerką i konsulem. Na kwaterze jemy śniadanie. Pakujemy się całkowicie. Następnie idziemy zobaczyć Aurorę. Parę zdjęć i wracamy. Jeszcze wymiana czeków podróżnych w banku na gotówkę i powrót na kwaterę (po drodze nieudana próba skorzystania z Bani – brak czasu). Na pożegnanie zostajemy poczęstowani uchą (zupa rybna). Zabieramy plecaki i pełni niepewności jedziemy na dworzec Bałtycki. W agencji kartka – na dziś wszystkie bilety sprzedane. Szybka decyzja – co robić!? Podjeżdża autobus jadący do Tartu (środek Estonii). Ryzykować i czekać na ten do Tallina czy jechać. Wybieramy rzeczywistość i kupujemy ostatnie dwa bilety do Tartu u kierowcy. Wszystko na ostatnia chwilę. Nie mamy nic do picia, prawie nic do jedzenia i 250RR w kieszeni. Ale to nie ważne. Liczy się to, że jedziemy dalej. Jest godzina 18:16. Nawet nie wiemy, na którą mamy tam być, ani ile tam się jedzie. Zobaczymy. Dojeżdżamy na 00:10. Pusty dworzec autobusowy i trochę taksówek. Nie wiemy co robić. Kombinujemy. Idziemy w stronę banera Mc’Donald’s. Może tu przewaletujemy do rana. Jednak już zamknięty. Siedząca grupka młodych ludzi zagaduje nas i dzięki temu trafiamy do pierwszego hostelu. Okazuje się strasznie drogi (300kr). Miła pani wskazuje nam drogę na podarowanej mapie do domu studenckiego. Jest już prawie 01:00, gdy wchodzimy do środka dużego i nowoczesnego kompleksu. Niestety okazuje się, że miejsc brak. Prosimy jednak o cokolwiek. Dostajemy palarnie z dwoma ogromnymi pufami (po zestawieniu razem tworzą łoże 1,8 x 3 m). Jest tu ciepło, czysto i kulturalnie. Obok toaleta i pierwszy cywilizowany od tygodnia prysznic. Korzystamy z dobrodziejstwa czystego miejsca i ciepłej wody. Ok. 02:00 idziemy spać.

09.08.03

Dzień 10

Jak zwykle szybka toaleta po mozolnej pobudce (10:00).; Na śniadanie po dwa Twix’y i puszka sprit’a. Pakujemy się, dziękujemy i wychodzimy. Wymieniamy pieniądze w kantorze (30$). Podejmujemy decyzje, że od razu jedziemy do Tallina. Wybieramy najtańszy przejazd (50kr) i idziemy zaszaleć do Mc’Donald’s (80kr). 12:30 odjazd autobusu. Na 15:00 ma być w Tallinie. Dojeżdżamy dość punktualnie. Szukamy noclegu. Bez mapy jak bez ręki – ale nie ma gdzie kupić. Pytając się ludzi i konsultując to z Pascalem obieramy drogę. Najpierw autobus do centrum. Tu kupujemy mapę (45Kr) bardzo drogą. Trolejbusem jedziemy do schroniska (kierowca strasznie nas orzyna na biletach 30Kr). Niestety brak miejsc. Kombinujemy. Dzwonimy po innych hostelach (5 Kr za jeden telefon). Są miejsca po 192 Kr w zbiorówce. Znów wracamy do centrum. Zostawiamy bagaże w pokojach i szukamy kantoru. W efekcie końcowym trafiamy do centrum handlowego gdzie wymieniamy kasę (ja 50$, Guśka 50$), oraz robimy zakupy. Następnie idziemy do chińskiej knajpy, gdzie za 170 Kr jemy wypasiony obiad. Końcówka dnia to odwiedzenie dworca kolejowego i innego hostelu na starym mieście. Po drodze kupujemy butelkę wody mineralnej i wina. W hostelu jesteśmy ok. 22:30. Płacimy 700Kr za dwa dni i po toalecie idziemy spać.

10.08.03

Dzień 11

Wstajemy jak zwykle. Jemy ładnie podane dobre śniadanie. Zaczynamy zwiedzanie starego miasta od baszty „Kiek in the Kork”, która pełni funkcję muzeum (2 x 5Kr). Po muzeum oglądamy zabytki lewej strony starego miasta i robimy krótki wypad na stacje kolejową. Niestety połączenia kolejowego z Tallina do Rygi nie ma (później dochodzimy do tego, że jest ale nie bezpośrednie, z wieloma przesiadkami) Idziemy na dworzec autobusowy kupić bilety. W Euroline płacimy po 250Kr za jeden bilet w autobusie na trasie Tallin – Sztudgard (przez Rygę) – dlatego droższy niż inne, ale mniej korzystne czasowo. Wracamy na starówkę. Tym razem oglądamy prawą jej stronę oraz zwiedzamy muzeum morskie w kolejnej baszcie. Wracamy do hostelu. Jemy wypasiony obiad z wcześniej kupionych półproduktów (puree z fasolą w sosie, pomidorami i kotletami mielonymi) Po obiado - kolacji chwila odpoczynku przy herbacie. Później idziemy na długi spacer do dzielnicy nadmorskiej (Pirita) obejrzeć port jachtowy. Wracamy zmęczeni ok. północy. Gusia idzie spać a ja gadam i dopijam wino z poznanym wcześniej Polakiem (młody student z Wrocławia). Rozmowa przeciąga się do 02:00, a ja muszę wstać najpóźniej 05:50 (autobus 07:00). Kończę pakowanie i spać.

11.08.03

Dzień 12

Ledwo wstaje po zbyt krótkiej nocy. Szybka toaleta i dopakowawszy się, bez śniadania o 06;20 opuszczamy z Guśką hostel. Na dworcu tłumy ludzi i 3 piętrowe autokary – wszystkie do Niemiec. Oddajemy bagaże i wsiadam. Autokar rusza punktualnie. Granica to czysta formalność. O czasie jesteśmy w Rydze. Tu miłe zaskoczenie. Wszystko co chcemy załatwić jest pod ręką. Każdą jedną sprawę, która poruszamy w informacji turystycznej jest do załatwienia bez problemu (bank, kantor, transport, mapa, godziny odjazdów, ceny biletów oraz nocleg). Trolejbusem nr 3 dostajemy się do hostelu gdzie za płacimy za pokój 4 osobowy 8 łatów (za 2 osoby, toalety na zewnątrz). Ogarniamy się, jemy i idziemy kupić bilety a potem udajemy się do portu oglądać paradę żaglowców, które przybyły na „Cutty Sark”. Jest wiele polskich jachtów w tym „Dar Młodzieży”, „Iskra”, „Pogoria”, oraz połowa opali i „Kpt. Głowacki”. Przechadzamy się wśród tłumów i podziwiamy. Łezka w oku się kreci, że nie ma nas wśród żeglarskiej braci podczas przemarszu paradnego prze centrum Rygi. Wracając do hostelu robi zakupy. Jemy solidną kolację popijając wszystko piwem. Prysznic, trochę gadania i spać. Jutro wyjeżdżamy ok. 22:30 do Wilna. Czeka nas ciężki dzień i noc bo wagon był tylko obścij (siedzący) lub kupiejny (sypialny). Oczywiście wybraliśmy tańszy, wiec może być ciężko, ale co to dla nas.

12.08.03

Dzień 13

Wstajemy zgodnie z umową ok. 09:00, bo o 10:00 wstawić bagaże do pokoju zaprzyjaźnionej Niemki. Pakujemy się i przenosimy bagaże. Następnie jamy śniadanie. Nieśpiesznie wychodzimy na miasto. Dziś nie mamy zbyt wiele do oglądania. Najpierw kupujemy znaczki i kartki a potem idziemy je napisać do Mc’Donald’s. Następnie udajemy się na zwiedzanie „Iskry” i „Pogorii”. Trzeba swoje odstać w kolejce, ale dzięki temu w spokoju wchodzimy na pokład ORP. Po krótkiej rozmowie z oficerem dyżurnym dostajemy zgodę na zwiedzanie wnętrza okrętu. Prosto, czysto i całkiem fajnie. Dalej zwiedzamy stare miasto. Jest tego niewiele, wiec trochę snujemy się bez sensu po ulicach. Gdy głód zaczyna nam mocno doskwierać idziemy na pizzę po 2,25 łata (16 pln), bardzo dobrą i dużą. Robimy zakupy przedwyjazdowe i wolno wracamy do schroniska. Po drodze pijemy piwko i wchodzimy na małe wzniesienie w parku, które okazuje się miejscem schadzek miejscowej młodzieży. W końcu zabieramy swoje rzeczy i trolejbusem nr 3 wracamy do centrum. Tu na stacji kolejowej wydajemy ostatnie pieniądze na jedzenie. Idziemy na peron, gdzie już czeka pociąg do Wilna – dwa wagony i ciufcia. Przedział jest jak kuszetka tyle że na osiem osób, ale łóżek jest sześć. Wypełniamy jakieś deklaracje i będziemy układać się do spania. Granica Łotewsko – Litewska jest dziwna, podziela ją pas ziemi niczyjej (ok. 25 min). Po wszystkich odprawach i formalnościach idziemy spać na górnych półkach do godziny 05:00.

13.08.03

Dzień 14

05:25 witamy stację kolejową w Wilnie. Pusto, cicho, czysto i nowocześnie (centralny może się schować). Niedaleko dworca wymieniamy pieniądze i zaczynamy szukać noclegu. W pierwszym schronisku brak miejsc (pielgrzymka z Polski). Obciążeni plecakami snujemy się w pobliżu starówki szukając noclegu. Ok. 06:30 spotykamy taksówkarza – Polaka, który obiecuje za 10 litów zawieźć nas na tanie miejsce. Niestety dla niego okazuje się że wozi nas przez następne 40 minut po Wilnie (wszystkie miejsca okazują się nieaktualne). Ostatecznie jedziemy do schroniska z Pascala. Płacimy umówione 10 litów i niestety tu także brak miejsc (zbyt wcześnie 0k 07:30). Pani jednak dzwoni do po0bliskiego domu studenckiego, gdzie są miejsca. Idziemy tam i się rozgaszczamy. Pokój prawie taki jak w Moskwie tyle, że skromniejszy no i kibel i prysznic na korytarzu. Jemy śniadanie, ogarniamy się (Gusia śpi a ja przygotowuję plan zwiedzania). Ruszamy w miasto realizując plan począwszy od zakupu biletów bezpośrednich do Kijowa (65 litów od łebka za plackarnyj – strasznie drogo bo z Wilna do Mińska jest po 12,5 lita), bo inne nie bardzo nam pasują itp. Zwiedzamy, zwiedzamy, zwiedzamy aż dochodzimy na wieżę Giedymina skąd podziwiamy panoramę Wilna. Zajmuje to nam 45 minut. Zbieramy się i idziemy na obiado - kolacje do knajpy za zielonym mostem. Zamawiam piwo (2 lity), chłodnik (3,5 lita), pierogi gruzińskie z mięsem, masłem i śmietaną (5,9 lita) oraz cepeliny (5 litów). Podanie wszystkiego zajmuje ok. 1h, ale my się najadamy i jesteśmy zadowoleni. Po posiłku wolno wracamy do akademika. Po drodze przy pomniku Moniuszki spotykamy dwójkę Polaków. Rozmawiamy chwilkę i robimy zdjęcie. Dostajemy od nich mapę z cmentarzem na Rossie. Dochodzimy do dworca. Ok. 15 min od niego jest mogiła matki Piłsudskiego i jego serce. Zwiedzamy mogły żołnierskie i cały cmentarz. Odnajdujemy po kolei groby hr. Tyszkiewicza (dokładnie 230 lat po jego śmierci zm. 13.08.1873 roku), pomnik anioła śmierci i popiersie J.Lelewela. Cmentarz robi wrażenie i wzbudza pewne refleksje – głównie narodowościowe. Spacerkiem wracamy do budynku. Po wieczornej toalecie i kolacji idziemy spać.

14.08.03

Dzień 15

Śpimy na maksa. Wstajemy dopiero przed 11:00. Dobre śniadanko daje nam sił do działania. Sprzątamy pokój i pakujemy się. Gusia prysznic ja ząbki i ok. 12:00 wychodzimy. Autobusem 34 (2 x 0,5 lita) dojeżdżamy do stacji kolejowej. Oddajemy bagaże do przechowalni (2 x 2 lity) i idziemy napić się herbaty, kawy i piwa (4,9 lita). Dziś w planach Troki i okolice. Jest już 14;00 pora ruszyć się na dworzec. Pociąg będzie dopiero za 1,5 godziny. Idziemy do autobusu. Odjeżdża za 25 minut. Płacimy 5,8 lita i jedziemy. Razem z nami wsiada ukraiński dziennikarz mieszkający na stałe w Moskwie i władający 6 językami dobrze (ukraiński, rosyjski, litewski, polski, angielski i armeński). Rozmawiamy z nim chwilę. Okazuje się ze bardzo lubi Polskę i Polaków bo kilka lat mieszkał w Polsce. Po 0,5h dojeżdżamy do Troków. 15 minut marszu i dochodzimy do bramy historycznego parku narodowego. Oglądamy dolny zamek i okalające go jezioro. Następnie wchodzimy na teren (2 x 4 lity) zamku górnego w Trokach. Jest to w 80% rekonstrukcja z 1950 – 70 roku. W odbudowę zamku w Trokach mieli ogromny wkład polscy uczeni i inżynierowie. Znajduje się tu wiele pamiątek po możnych Polskich magnatach kresowych oraz historii Polskich kresów wschodnich. Ciekawostką okazuje się ogromny zbiór fajek z tamtych lat. Po pewnej analizie okazuje się, że nasza szlachta (ta wysoko postawiona) bardzo lubiła umilać sobie życie za pomocą różnego rodzaju narkotyków (hasz, trawa itp.). Po zwiedzaniu zamku ok. 18:10 jesteśmy głodni. W planach karaimskie pierogi. Niestety? Źle trafiamy, ale okazuje się ze nie! Jemy pyszne kołduny z mięsem i kurczakiem polane śmietaną i maggi, posypane natką z selera i pietruszki (pyszności). Jako starter jemy chłodnik, który okazuje się jeszcze lepszy niż ten z wczoraj. Po obiedzie idziemy na dworzec i czekamy ok. 0,5h na autobus powrotny. W Wilnie robimy ostatnie zakupy, odbieramy bagaże i wsiadamy do pociągu. Tu miła niespodzianka – pościel wliczona w cenę biletu. Jeszcze tylko 1,5h strachu czy zdążymy przed północą przekroczyć granicę Białoruską (o północy kończy nam się ważność pieczątki AB w paszportach). Na szczęście wszystko idzie zgodnie z planem i odjeżdżamy w siną dal. Rozkładamy łóżka i idziemy spać.

15.08.03

Dzień 16

Budzimy się ok. 09:00. Jemy śniadanie, ogarniamy się w sam raz na granicę Białoruska. Odprawa sprawna i bez problemów. Trochę rozmawiamy i na przemian leżymy, śpimy, jemy lub czytamy. Oczywiście tak zwanym międzyczasie jeszcze granica Ukraińska – tu także nic szczególnego się nie dzieje.!1h przed przyjazdem do Kijowa zdajemy pościel i dopakowujemy się. Do Kijowa zajeżdżamy przed 16:00. Bardzo długim podziemnym korytarzem wychodzimy na miasto przed główne wejście na dworzec. Tłumy ludzi. Szukamy kobiet z kwaterami. Chyba źle trafiliśmy bo przez 10 minut nikogo takiego nie widzimy. Idziemy do dworcowego banku (ochrona z karabinem), by wymienić czeki na hrywny. Niestety tu tego nie robią. Wychodzimy z dworca trochę rozczarowani a tu nagle zaroiło się od „żeńszyn z kwartiru”. Podchodzimy do grubszej sympatycznej pani ok. 50l i po krótkiej rozmowie dogadujemy się na 50HR od osoby za dzień (razem wyjdzie 2 x 100HR). Idziemy do trolejbusu nr 3. Wsiadamy w ostatniej chwili przed odjazdem z przystanku. Pani kupuje nam bilety (2 x 0,5 HR). Jedziemy właściwie na coś w rodzaju Ursynowa bądź Okęcia. Na miejscu okazuje się, że wynajęliśmy mieszkanie (samodzielne!), 1 pokój, kuchnia oraz WC, łazienka i weranda na 14 piętrze i mamy własne klucze. Jesteśmy pod dużym wrażeniem: czysto, przestronnie. Kuchnia jest w pełni wyposażona, pokój również. Żegnamy się z panią. Rozpakowujemy się oraz myjemy. Pijemy herbatę a następnie ruszamy w miasto wymienić czeki na hrywny i zrobić jakieś zakupy. Niestety jest już późno (18:20), wiec najpierw wymieniamy 5$ w kantorze (1$ = 5,25HR), a potem trafiamy na bank, które co prawda wymienia nam czeki, ale tylko na $ i to z bandyckim pobraniem 5$ prowizji! Jesteśmy wściekli, ale nie mamy chwilowo wyjścia bo o 22:00 mamy zapłacić za noc. Wciąż wkurzeni udajemy się na pobliski targ. Przypomina trochę nasza halę Mirowską, ale z przed 10 lat. Robimy duże zakupy: piersi kurczaka, ziemniaki, marchew, pomidory, papryka, cebula, ogórki, natka, ser biały, woda, piwo, przyprawy, majonez, chleb, ketchup, słoninka, czosnek, kiełbasa. Uciekając przed deszczem, obładowani jedzeniem wracamy do domu. Gusia obiera warzywa a ja wszystko przyrządzam. Dziś na obiad ziemniaczki z kurczakiem curry z marchewką i rodzynkami posypane natką a ziemniaki polane majonezem. Obiad pycha. Do tego piwo również bardzo dobre. Rozmawiamy i oglądamy miejscowy „Sopot”. O 22:00 przychodzi „babuszka” po kasę. Płacimy 100HR i częstujemy ją obiadem. Bardzo jej smakuje. Po wyjściu właścicielki dopijamy piwo, zmywamy gary, myjemy się i ok. 24:00 idziemy spać.

16.08.03

Dzień 17

Budzimy się jak zwykle późno ok. 10:20. ja dojadam wczorajszą kolację a Gusia biały ser z natką i coś jeszcze. Wychodzimy z domu po 12:00. Dziś w planie bank (wymiana czeków), oraz zwiedzanie. Jeszcze nie wiemy, ze przed nami 3,5 godzinny koszmar poszukiwania otwartego banku (sobota 13:00 – 16:00), który by nie miał bandyckiej prowizji za wymianę. W pogoni za bankiem objeżdżamy 1/3 miasta aż docieramy do centrum. Dopiero po 0,5h bezwładnego chodzenia po głównych alejach centrum trafiamy na bank z „ludzką twarzą” (2% prowizji od sumy i to od razu w hrywnach). Od razu wymieniamy 100$ AEX i bierzemy ulotkę z adresami oddziałów tego banku na Krymie. Na zwiedzanie już za późno (18:00),l a tu jeszcze trzeba zrobić zakupy i kupić bilety na dalszą podróż. Najpierw idziemy na przystań żeglugi. Tu dowiadujemy się, że statki na dalsze trasy już od dawna nie kursują, a na jutro jest tylko jeden statek o 08:00 płynący 135 Km za 18HR. Spacerujemy wzdłuż brzegu rzeki, a następnie wspinamy się na punkt widokowy, który okazuje się ogromnym parkiem z amfiteatrem nad którym rozpościera się ogromny łuk akustyczny. Dobrze trafiliśmy bo tego dnia grały tam różne orkiestry wielo instrumentalne. Grają wiele znanych melodii miedzy innymi Z. Wodeckiego, składankę Beatlesów, czy szlagierów z polskich seriali telewizyjnych („Stawka większa niż życie” itp.) Pijąc piwko i jedząc lody odpoczywamy przy muzyce na ławeczkach ok. 1h. Następnie idziemy do metra i jedziemy na dworzec kolejowy. Kupujemy bilety do Dniepropietrowska (2 x 35HR – „plackart”). Wracamy do domu. Po drodze robimy zakupy w Megamarkecie. Dziś na kolacje przepiórki w morelach w tradycyjnym sosie Uzbeckim z ryżem po hawajsku. Troszkę mi nie wyszło (przepiórki się nie dosmażyły ale i tak było dobre – dla Gusi za ostre). Babuszka przychodzi po kasę ok. 22:00 (płacimy drugie 100HR). Jutro musimy opuścić pokój do 11:00. Ogarniamy się z kolacją, myjemy się i idziemy spać.

17.08.03

Dzień 18

Wstajemy o 09:00. Ja dojadam wczorajszą kolacje a Gusia znów biały ser z natka i majonezem. Pijemy herbatę i sprzątamy. Gusia p[prysznic a ja pakuje całe nasze jedzenie. Sporo tego. Kłótnia o to, że Agnieszka musi nieść 3l picia (piwo, woda, kwas) – oczywiście nie bierze pod uwagę, że ja dźwigam i tak więcej zakupów). O 11:00 przychodzi mąż właścicielki. Dokańczamy nasze sprawy i wychodzimy. „Marszrutką” (2 x 0,75HR) jedziemy na dworzec. Zostawiamy bagaże w przechowalni (2 x 6,6HR) i kupujemy bilety na tourbusa po Kijowie (2 x 10HR). Jedziemy do Mc’Donald’s gdzie jemy lody z kawą oraz piszemy dzienniki. Za 15 minut tj. o 12:45 odjeżdża nasz autobus. Trzeba się zbierać. Zajmujemy miejsca po środku. Autobus rusza a przewodnik zaczyn opowiadać (oczywiście po rosyjsku). Gusia nic nie rozumie, wiec ja jeżeli coś wychwycę ciekawego to jej opowiadam. W połowie autobusowego zwiedzania zatrzymujemy się przed jakimś klasztorem (jakiś bardzo ważny, ale nie bardzo wiemy dlaczego i co tam jest takiego wyjątkowego, jedyna rzecz godna zainteresowania to źródełko z wodą, które bez względu na porę roku zawsze ma +12ºC). Nie możemy zwiedzić cerkwi bo jesteśmy w krótkich spodenkach. Dalsza cześć objazdówki to kilka zabytków w tym Sobór Sofijski (złote wrota), oraz trochę budynków oficjalnych (parlament, uniwersytet, itp.). Po 1,5h jesteśmy z powrotem na dworcu. Metrem jedziemy obejrzeć muzeum wojskowe, a potem cerkiew. Następnie oglądamy Sobór Sofijski i inną cerkiew, ale z zewnątrz bo już są pozamykane. Z moich obserwacji i słów przewodnika wynika, że w Kijowie było kilka miejsc (należących do cerkwi prawosławnej), które były miastem w mieście otoczonym murami i z oddzielnymi bramami. Ok. 20:00 docieramy na główny plac Kijowa „przy hotelu „Ukraina”. Tu siedzimy przy fontannie, pijemy piwo i rozmawiamy z zapoznaną parą Ukraińców (dziewczyna mówi po Polsku bo pracowała w Jankach ok. 1,5 roku) Są tak mili, że nas odprowadzają na dworzec. Jaszcze tylko WC w Mc’donald’s i odbieramy plecaki. Idziemy do wagonu. Mozolnie sadowimy się na naszych miejscach. Jemy kolacje (sałatka z surimi i bryndzą). Guśka idzie spać a ja z zapoznanym młodym Ukraińcem obalam „Starkę” i jego piwo. Gawędzimy o gospodarce, wszystkim i niczym. Jeszcze tylko szybka toaleta i idę spać.

18.08.03

Dzień 19

Guśka budzi mnie o 06:00. Nie bardzo mam siły i ochotę na wstawanie (wczorajszy wieczór daje znać o sobie). Po pół godzinie jednak zwlekam się i szykuję do opuszczenia pociągu. Zdajemy pościel, pakujemy się i już stacja. Na dworcu próbujemy dostać jakiekolwiek bilety na Krym. Dopiero czwarta rozmowa okazuje się trafna. S a dwa bilety do Symferopola. Od razu je kupujemy (2 x 23,68HR). Odjazd 21:38. Zostawiamy rzeczy w przechowalni i ruszamy nad rzekę zjeść śniadanie. Po drodze trafiamy na zamknięty i remontowany prawie niekończący się most na Dnieprze. W końcu docieramy na drogi brzeg, gdzie w okolicznym barze pijemy kawę i piwo. Teraz będziemy szukać jakiejś plaży by poleżeć i coś zjeść. Ruszamy przed siebie i o dziwo po 20 minutach marszu przez okropne osiedle, hałdy żwiru i śmieci docieramy w upatrzone z góry (z mostu) miejsce. Jeszcze tylko musimy pokonać dwie ogromne rury i jesteśmy na plaży. Widok nie jest zachęcający. Wszędzie walają się śmieci a wodę w rzece całkowicie pokrywa zielona zawiesina, ni to glonów ni rzęsy wodnej. Poza nami jest jeden pływający(!) gość, oraz starsza pani brodząca na brzegu. Trochę mantykujemy lecz w końcu się rozkładamy. Jemy spóźnione śniadanie. Guśka jak zwykle kaprysi, że jej gorąco, że nie ma gdzie się umyć w rzece jest syf. Ustalamy że leżymy tu 1,5h. W tym czasie plaża zaludnia się. Przybywają głównie dzieci z rodzicami lub bez. Jest także kilka młodych dorosłych ludzi oraz 2 – 3 starsze pary. Spora część z tych ludzi – głównie dzieci kąpie się w rzece – nieznacznie lub w ogóle nie przejmując się stanem rzeki. W wyznaczonym czasie opuszczamy plaże i wracamy do tej samej knajpy co poprzednio. Siadamy jednak na murku i pijemy piwo (2,5l) a Gusia jeszcze drinka. Słońce, wypity alkohol oaz zmęczenie robi swoje. Rozkładamy koc na pobliskim trawniku, gdzie zasypiamy na około 2 – 2,5h. Po przebudzeniu się powolnie zbieramy rzeczy i wracamy mostem do centrum. Tu trafiamy do knajpki na świeżym powietrzu (obok Mc’Donald’s), gdzie jemy kolacje i pijemy herbatę (15,5HR). W tym czasie robię zakupy w pobliskim markecie (ok.12HR). Przed 21:00 ruszamy na dworzec. Odbieramy rzecz i idziemy do pociągu. Bez żadnych niespodzianek lokujemy się i ruszamy o czasie. Jemy kolację, myjemy się i zasypiamy ok. 23:00.

19.08.03

Dzień 20

Budzimy się o 05:00. Jak zwykle trzeba odstać swoje w kolejce do WC (i zrozumieć na czym polega fenomen niewytłumaczalności wciąż pojawiających się przed mną osób twierdzących, że mają zajętą kolejkę – ja mam na to jedna odpowiedź – pieprzona ruska mafia). Jemy śniadanie, spokojnie pakujemy swoje rzeczy. O czasie tj. 06:00 pociąg wjeżdża na peron w Symferopolu. Tłumy ludzi i wiele „żeńszyn” oferujących przejazd i kwaterę do znanych miejscowości. Skwapliwie je omijamy jak również mniej lub bardziej natarczywych taksówkarzy. Sadzam Gusię w poczekalni a sam rozpoczynam bez skuteczne poszukiwanie „babuszki z kwartiru”. Niestety, jedyny sukces to zakup mapy Krymu. Chodzę dalej i kombinuję. Docieram do dworca autobusowego (tyle, co przez plac). Tu jeszcze większy tłum nagabywaczy – kierowców oferujących „bardzo atrakcyjne” cenowo przejazdy – oczywiście w $. Stosuję metodę z przewodnika. Od razu mówię, że cena ma być w hrywnach, gdy to nie skutkuje obniżką - udaję brak zainteresowania – cena zazwyczaj spada o połowę. Nurtuje mnie jednak cena biletów transportu publicznego. Oczywiście można się tego spodziewać – o wiele niższe, np. do Fiedosii 10,5HR (autobus) – busiarz chciał wpierw 30$, potem 120HR, ostatecznie 70HR. Ostatecznie kupujemy bilety za 25HR (+bagaż) do wspomnianej Fiedosii i o 07:55 odjeżdżamy starym, choć wygodnym autokarem (wyglądem przypomina nasze „ogóry”). Przysypiając przejeżdżamy całą drogę (2,5h). Na miejscu jesteśmy ok. 11:00 z groszami. Uderza nas fala ciepła i słońca. Jeszcze dobrze nie otrzepujemy plecaków z kurzu, gdy spostrzegam starszą miłą panią z tabliczka „kwartira”. Podchodzę i zagajam. Pada odpowiedź, że za pokój/ dobę 12$. Ja mówię, ze tylko hrywny, odpowiedź 60HR (=12$), ja mówię 30HR i dodaję łagodzącą gadkę. Pani zgadza się po namyśle. Ruszamy do autobusu, jednak nasza „hadziajka” łapie okazję i za 5HR dojeżdżamy na kwaterę. Po przybyciu na miejsce możemy sobie wybrać pokój w trzy pokojowym mieszkaniu + weranda (również sypialna). Pomni doświadczeń Petersburskich (komary)wybieramy pokój. Gospodyni okazuje się niezwykle gościnna. Częstuje nas kupioną po drodze chałką z masłem i pysznym miodem (ja to jem?!), do tego ja – herbata, Gusia – kawa z mlekiem. Po szybkim prysznicu ruszamy do miasta. Docieramy na targ gdzie kupujemy owoce i parę innych drobiazgów. Ok. godziny 14:30 odnajdujemy bank gdzie wymieniamy 110$ AEX (560HR). Wracamy do domu. Jemy jajówę z sałatką. Czekamy leżąc ok. 1h. Razem z właścicielką jedziemy na plażę (18:10). Po dotarciu na miejsce przebieramy się i wchodzimy do morza. Woda ma +22ºC, więc jest mile chłodna. Długo nie pływamy. Przebieramy się, dokonujemy lustracji całej plaży, oraz okolic i wracamy ostatnim autobusem 13A (19:35) na kwaterę. Myjemy się. Ja robię herbatę a Gusia uzupełnia dziennik. Zjadamy drobną kolację. W tym czasie wraca gospodyni. Omawiam z nią wiele ciekawych szczegółów dotyczących miejscowych atrakcji. Gusia zasypia a ja uzupełniając dziennik rozpoczynam regularna bitwę z komarami za pomocą off’a i rąk. Jest 23:00 mam zamiar iść spać, ale czy pozostałe przy życiu haniebnie czające się komarzyce dadzą mi spokój? Zobaczymy.

20.08.03

Dzień 21

Niestety nie dały spokoju. Wstajemy ok. 09:20. Poranna toaleta i śniadanie. Wraz z gospodynią udajemy się w kierunku przystanku autobusowego. Tu czekamy na autobus nr 13, który zawozi nas w pobliże plaży (2 x 0,6HR). Wejście na plażę to 2 x 2HR. Szukamy miejsca, lecz o tej godzinie (11:00) trudno cokolwiek znaleźć. Udaje się nam jednak znaleźć miejsce pod drzewem, przy samym stanowisku pryszniców ze słodką woda. Cały dzień się opalamy i pływamy w morzu. Pod koniec dnia rezerwuje miejsce pod parasolem nr 42 (9HR). Niestety brak pieniędzy powoduje, że opłacam tylko jedno miejsce (leżak). Wracamy do domu ostatnim autobusem nr 13 ok. godziny 19:00. Robimy drobne zakupy w lokalnym sklepiku i jemy kolację (pielmieni + dodatki). Oczywiście przed zaśnięciem kontrola przeciw komarowa. Niestety na niewiele się to zdaje – noc przesrana.

21.08.03

Dzień 22

Pewni swego (miejsce na plaży) ociągamy się ze wstaniem. Ostatecznie po toalecie i śniadaniu jedziemy autobusem o godzinie 10:30. Na plaży jesteśmy ok. 11:00. Tu okazuje się, że pan sprzedał komuś innemu drugie miejsce z leżakiem. Na szczęście można dokupić jeszcze jeden leżak, co robimy. Znów cały dzień opalania i kąpieli w morzu przerywanych na drobne posiłki „bielasi z miasom” (1HR) itp. Tym razem z rana rezerwuję oba leżaki na następny dzień. Z plaży wychodzimy o 1h wcześniej niż wczoraj, bo chcemy zrobić jakieś zakupy. Niestety sprzeczka powoduje zaniechanie wszelkich planów i poprzestanie na tym, co mamy w lodówce. Jemy, myjemy się i śpimy. Tej nocy urządzam wędzarnię w pokoju za pomocą śmierdzidełek przeciw komarom. Niestety tej nocy też nas pogryzły.

22.08.03

Dzień 23

Wstajemy wcześnie ok. 08:00. Zęby i śniadanie, pakowanie, autobus i o 09:40 już się opalamy. To ostatni dzień plażowania. Jutro wycieczka, a po jutrze wyjazd do Sewastopola. Ok. 17:00 wracamy na kwaterę i po ogarnięciu się jedziemy na zakupy i kupić bilety. Niestety rynek już zamykają, więc kupujemy tylko bakłażany, paprykę i wino (7HR za 1l). Potem dokupujemy jeszcze mięso mielone i koncentrat pomidorowy. Z biletami też idzie nam źle. Do Sewastopola brak i nie będzie, więc kupujemy do Symferopola. Wracamy do domu. Gotujemy obiado - kolację. Po jedzeniu prysznic, uzupełnianie dzienników. Ułożenie planów na jutro i spać. A! jeszcze walka z komarami.

23.08.03

Dzień 24

Jak zwykle ociągamy się ze wstaniem. Dopiero ok. 11:00 wychodzimy na przystanek w stronę centrum. Łapiemy „marszrutkę” i dojeżdżamy do centrum. Tu ustawiamy się w kolejce do następnej "marszrutki" – tym razem do „Biostancji”. Stoimy ok. 25 minut. Zajmujemy miejsca płacąc 2 x 3,2HR. Przed nami 1h droga. Na miejscu rozglądamy się by ustalić, co kiedy i za ile można zobaczyć (jesteśmy ok. 13:00). O tej godzinie pozostaje nam tylko pokaz w delfinarium o 15:00 lub 16:00 oraz grupowe zwiedzanie rezerwatu kara – Dag (15HR) o 15:00. Delfiny wygrywają. Trzeba się zjawić przynajmniej 0,5h wcześniej by dostać bilety (2 x 20HR), bo wtedy otwierają kasę. Nauczeni doświadczeniem zjawiamy się przed kasą 1:15h wcześniej. Wcześniej jeszcze spacerujemy tam gdzie można tj. trochę po skarpie i po plaży. Nie nachodzi nas ochota na kąpiel, choć mamy ze sobą ręczniki i kąpielówki. Jedynie Agnieszka 0,5h grzebie w kamieniach poszukując agatów. Po 1h stania w kolejce i krótkiej utarczce słownej z upierdliwa babcia kupujemy bilety i następnie ustawiamy się do wejścia delfinarium (kupno biletów to nie wszystko, jeszcze zostaje zajęcie miejsc z dobrym widokiem – tu obowiązuje zasada: „kto pierwszy ten lepszy”). Ponieważ kupiłem bilety jako piąty zajmujemy dobre miejsce, choć później napierający tłum zasłania nam część występów. Delfiny są fajne i foczki też. Trochę nas opryskują i pokazują, na co je stać. Pełni wrażeń opuszczamy delfinarium po 45 minutowym programie. Przed delfinarium oglądaliśmy nic nie warte akwarium (2 x 2HR). Idziemy do „marszrutki”. Płacimy 6,2HR i wracamy. Myjemy się, jemy i ruszamy oglądać Fiedosię nocą (2 x 0,6HR). Jest jak w każdym nadmorskim kurorcie. Knajpy, dyskoteki, atrakcje, żarcie, muzyka i mnóstwo tandety. Kupujemy Gusi pierścionek na palec u nogi (2HR). Do domu wracamy piechotą ok. 23:00. Pakujemy się definitywnie i idziemy spać.

24.08.03

Dzień 25

Wstajemy wcześnie, bo o 07:00. Ja oczywiście jeszcze się ociągam a Gusia bierze prysznic. Jemy szybkie śniadanie i ruszamy taxi (5HR) na dworzec. Wsiadamy w autobus i ruszamy 08:45. Jak zwykle cała drogę przesypiamy z przerwą na wysłuchanie kłótni o miejsca (nas też to mogło spotkać !!!).W Symferopolu jesteśmy ok. 11;45. Po obstawieniu WC w Mc’Donald’s kupuję bilety do Sewastopola na 14:00 (2 x 22HR). Niestety potem mamy awanturę. Guśka nie pamięta pinu do karty a nam potrzebne są pieniądze na bilet do Odessy. Ostatecznie wymieniam 30€ po 5,7HR. Z pieniędzmi ruszam po bilety. Udaje mi się zdobyć jedynie „plackarty” z bocznymi półkami po 22HR za osobę. Pociąg 17:00 z groszami a w Odessie ok. 06:30. Próbuję jeszcze kupić bilety z Odessy do Chmielnicki, ale bez dobrej gadki „pa ruski” nic nie załatwię wiec sobie odpuszczam. W tak zwanym międzyczasie jemy hot – doga i hamburgera za 2,5HR. Wsiadamy do busa i ruszamy o 14:00. Guśka przysypia a ja studiuję przewodnik. Podejmuję również postanowienie, że nie zapłacę więcej za kwaterę niż 20HR za osobę. Kierowca jedzie szybka i sprawnie. Zamiast 2,5h dojeżdżamy w1,2h. Jeszcze dobrze nie wysiadam, gdy rzuca mi się w oczy pani z karteczką „kwartira”. Nie myśląc o bagażu zaczynam dyskusję. Szybko pozbywam się $ oraz zbijam cenę na 15HR od osoby!!! Guśka sama!? Wypakowuje plecaki w tym czasie. Po dogadaniu się ruszamy do „marszrutki” w stronę domu. Jedziemy ok. 10 minut. Płacimy 3HR (za gospodynię też) i wysiadamy. Pokój standardowy z dwoma łóżkami. Jedyny problem to brak ciepłej wody w łazience. Następnie dogadujemy się w sprawie pościeli i klucza. Jemy posiłek. Po niby obiedzie ruszamy na targ zrobić zakupy. Wracamy do domu, chowamy zakupy i przy piwie i herbacie uzupełniamy dzienniki.

25.08.03

Dzień 26

Oczywiście ociągamy się ze wstaniem. Później okaże się to dla nas zgubne. Po śniadaniu ok. 11:00 ruszamy do banku zamienić czeki AEX na hrywny. Niestety zgodnie z ukraińskim prawem jest tak, że jeżeli święto wypada w niedzielę to przechodzi ono na poniedziałek, więc odchodzimy od okienka z niczym. Do godziny 13:00 zajmujemy się bez sensownym jeżdżeniem po Sewastopolu w poszukiwaniu właściwego dworca „marszrutek” do wsi Rudnikowskoje aby stamtąd ruszyć w góry (Spirdy – Am – Basz). W tym czasie kupujemy mapy oraz prowiant. W końcu odnajdujemy właściwe miejsce oraz „marszrutke”. Płacimy 2 x 4HR i ruszamy ok. 13:15. Na miejsce dojeżdżamy ok. 14:00. Kierując się wskazówkami z przewodnika oraz mapą ruszamy na szlak (bez szlaku w naszym rozumieniu). Idąc wyschniętym korytem rzeki docieramy do prawie niczym nie różniącej się od niego ścieżki, która sukcesywnie, choć łagodnie pnie się w górę pośród lasu i krasowego krajobrazu. Na trasie wiele dwuznacznych miejsc. Czasem zawracamy po kilku lub kilkudziesięciu metrach i ruszamy dalej już prawidłowym szlakiem. Mniej więcej w połowie drogi docieramy do charakterystycznego miejsca na mapie – dwa jeziorka (mikro) + studnia (syf). Niestety dalej to, co jest rzeczywistością i to, co myślimy na podstawie kupionej mapy oraz robimy w żaden sposób się nie pokrywa. Nieświadomi pomyłki przechodzimy kilka lub kilkanaście kilometrów, pnąc się w górę dochodząc do licznych szczytów i obniżeń terenu. Około 18:00 (2h do zmroku) mamy szczęście. Będąc już dość zmęczeni i zdezorientowani spotykamy młodego turystę – trapera, który weryfikuje w zaskakujący sposób nasze wyobrażenie o miejscu, w którym się znajdujemy. Ku naszemu zdziwieniu jesteśmy w pobliżu szczytu Am – Basz, (choć nam się wydawało, że do niego daleko - 5km). Dzięki uzyskanym wskazówkom idąc na przełaj przez szczyty i las docieramy do drogi, która ma nas sprowadzić z gór do szosy w stronę Sewastopola. Po drodze mijamy zagrodę krów. Następnie zatrzymujemy ciężarówkę – beczkowóz. Tu od dwóch młodych panów dowiadujemy się, że mamy przed sobą 8km drogą lub 6km na przełaj (jest 19:00 – 1h do zmroku). Wybieramy pierwsza opcje jako bezpieczniejszą. Niestety i ona okazuje się niezbyt łatwa, gdyż droga ma liczne rozwidlenia, skróty i rozjazdy. Trochę na czuja trochę według informacji docieramy na przełęcz (1000 m.n.p.m) o godzinie 20:00. Jeszcze nie wiemy, co nasz czeka. Przed nami 1,5h marsz w całkowitych lub częściowych ciemnościach przez las po stromej żwirowo – piargowej drodze. Bardzie na wyczucie niż na wiedzę wybieramy odnogi lub zakręty. W połowie zejścia spotykamy człowieka przy źródełku, który próbuje nam coś tłumaczyć, ale niewiele z tego nie rozumiemy. Będąc już bardzo zmęczeni (Guśka – ledwo powstrzymywana histeria) docieramy do pierwszych zabudowań. Tu od ludzi dostajemy wody oraz pomoc przy zejściu do trasy M-18 na Sewastopol. Pytając o drogę jeszcze kilka razy docieramy do szosy o godzinie 21:00. Jesteśmy wykończeni, obolali i głodni. Po 10 minutach udaje się nam złapać okazje do Sewastopola (50km). Miły pan podwozi nas prawie pod sam dom. Dajemy my 20HR za przysługę. Po krótkiej kolacji i dokładnym prysznicu idziemy spać. Zmęczenie jednak nie daje szybko zasnąć.

26.08.03

Dzień 27

Ledwo się ruszając powolnie wstajemy i jemy śniadanie. Na pierwszy ogień bank. Oczywiście jak na złość przerwa obiadowa. Czekamy przy piwie i kawie ok. 1h w pobliskiej kawiarence. Po zrealizowaniu czeków wracamy tą samą drogą (pod górę) do kantoru gdzie był korzystny kurs (5,26HR za 1$). Gusia wymienia 100$ ze, 160 które wymieniła za czeki AEX. Kierowani informacjami od ludzi udajemy się jeszcze raz w pobliże banku (też pod górę po schodach) celem obejrzenia Soboru św. Włodzimierza z grobami 4 admirałów zasłużonych w obronie Sewastopola w latach 18884 – 87 (?). Za niewielka opłatą (2 x 1HR) oglądamy nic niewarte podziemia z płytą nagrobna w kształcie krzyża. Na pocieszenie zostajemy poczęstowani mikro – bułeczką z miejscowej piekarni. Piechotą udajemy się w stronę zatoki gdzie po odstaniu w kolejce45 minut kupujemy bilety na zwiedzanie akwarium (2 x 4HR). Po akwarium szybkim krokiem udajemy się na statek (2 x 2HR), który zawozi nas na miejską plażę. Tu posilamy się hot – dogami z piwem i ponownie wracamy na statek (2 x 2HR), którym wracamy tam skąd przypłynęliśmy. Trochę już zmęczeni wsiadamy w trolejbus i jedziemy do supermarketu na zakupy. Dość długo wybieraliśmy produkty, za które płacimy ok. 80HR. Obładowani zakupami wracamy. Tu robimy kolacje składającą się z puree, kotleta schabowego oraz sosu pieczarkowo – bakłażanowego. Wszystko to popijamy czerwonym winem z wodą. Sprzątamy, myjemy się i idziemy spać. Jutro Jałta i okolice trzeba wcześnie wstać.

27.08.03

Dzień 28

Choć Gusia ustawia budzik na 08:00 ja wstaję już o 07:30 i szykuje śniadanie. Gdy jest gotowe budzę Agnieszkę i jemy. Po szybkiej toalecie ruszamy na „awtowagzał”, gdzie od ręki 09:35 kupujemy bilety i ruszamy (2 x 12HR). Po dojechaniu do Jałty wsiadamy w „marszrutkę” nr 27 i jedziemy do Liwadii (2 x 2,5HR) oglądać pałac i park. Niestety mają dziś wolne (środa??!) więc tylko obchodzimy wszystko dookoła (pamiętając, że to Rooswelt i Churchil sprzedali Polskę Stalinowi w 1943 – 44 roku). Dalej piechotą przez las („Słoneczną ścieżką”) dochodzimy do Gaspry. Tu rozczarowani nikłością „Jaskółczego Gniazda” wsiadamy na statek do Ałupki (2 x 6HR). W ciągu ok. 20 minut jesteśmy na miejscu. Wspinamy się do pałacyku. Spotykamy przy kasie Polaków. Kupujemy bilety (2 x 5HR) i częściowo z przewodnikiem zwiedzamy pałac Woroncowa. Jest naprawdę ładny. Po pałacyku idziemy do parku (specjalnie zaprojektowane 40ha zieleni). Przez następne 0,5h wspinamy się po krętych uliczkach schodkach Ałupki do szosy Sewastopolskiej, gdzie łapiemy autobus (2 x 6HR). Około 20:45 jesteśmy na dworcu a po 25 minutach na kwaterze. Jemy kolacje, myjemy się i uzupełniamy dzienniki. Jutro w planach Bakczysyraj i okolice.

28.08.03

Dzień 29

Wstajemy o 08:00. Jemy śniadanie i jedziemy oglądać „Panoramę” (obrona Sewastopola 1854 – 55). Wchodzimy z pierwszą grupą 09:45 (2 x4HR). Bardzo m się tu podoba. Udaje się mi prawie wszystko zrozumieć z tego, co opowiadała przewodniczka. Panorama robi na nas wrażenie. Po ok. 1h wychodzimy i jedziemy na dworzec gdzie wsiadamy w busa do Bakczysyraju (2 x 4,5HR). Ruszamy 11:35 i po 1h jesteśmy na miejscu. Tu troszkę na piechotę a potem „marszrutką” (2 x 0,6HR) udajemy się do pałacu chanów. Kupujemy bilety bez problemu (2 x 5HR) i wraz z grupą zwiedzamy posiadłość. Niestety jak większość zabytków i tu prowadzone są prace konserwatorskie wiec meczet i cmentarz są zamknięte dla zwiedzających. Po zwiedzaniu kupuję sobie Tatarską myckę (20HR). Następnie jedziemy do Czufu – Kale (2 x 0,6). Podchodzimy betonową ścieżka ok. 15 – 20 minut do skalnego miasta gdzie za wejście płacimy 2 x 3HR. Łazimy, oglądamy i robimy zdjęcia przez ok. 2h. Trochę już zmęczeni wracamy do „marszrutek”. Po drodze Gusia kupuje wcześniej upatrzony dżem dereniowy (6HR). Znów płacimy 2 x 4,5HR i wracamy do Sewastopola. Przedtem jednak jemy posiłek 2 x zestaw z płowem (znów bez baraniny), lecz z surówką i napojem po 8HR. Jeszcze na stacji czekając na odjazd jem jeszcze jeden płow (też bez baraniny) za 6HR + 50g wódki (prawie gorącej)za 0,8HR. Wsiadamy w trolejbus nr 17 i wracamy do domu (2 x 0,4HR). Pijąc piwo i drinka gadamy i uzupełniamy dzienniki. A! na dworcu kupujemy bilety na jutro do Symferopola na 13:30 (2 x 9HR).

29.08.03

Dzień 30

Ze śniadaniem uwijamy się do 10:00. W pierwszej kolejności idziemy wymienić czeki AEX do znanego nam oddziału AVAL banku (wymieniam 140$ AEX). W kantorze wymieniam 100$ na hrywny (1$= 5,26HR). Na drugi ogień odnajdujemy Kredyt bank i za pomocą zwykłego terminala sklepowego na karty magnetyczne + paszport wypłacamy pieniądze z Gusi konta (200HR). Wracamy do domu na ok. 12:30. Bierzemy ostatni prysznic, zabieramy plecaki i trolejbusem nr 17 jedziemy na dworzec autobusowy. Kierowca nie śpieszy się i zgodnie z rozkładem tj. o 15:40 przyjeżdżamy do Symferopola. Po bezskutecznej próbie zamiany biletów na lepsze (półki inne niż boczne) robimy pojedyncze wypady do Mc’Donald’s (WC) oraz do miasta coś zjeść. Wsiadamy do pociągu 10 minut przed odjazdem (17:05). Tu poznajemy grupę Polaków ze Szczecina. Długo z nimi gadamy a z jedna parą trochę bardziej (Ariel i Kinga). Gdy dziewczyny przysypiają my obalamy 0,75l wódki paprykowej. Trwa to do około 02:30 więc do spania zostało niewiele.

30.08.03

Dzień 31

Strasznie ciężko wstać, 06:20 i głowa boli a Guśka mnie popędza i gdera. Wreszcie dojeżdżamy na stację i wychodzimy z pociągu. W krótkim czasie dogadujemy się w sprawie kwatery (dwie noce po 25HR od osoby). Wsiadamy do tramwaju nr 18 (2 x 0,5HR) i jedziemy 20 minut na cos w rodzaju działek na obrzeżu miasta. Tu jest nasza kwatera WC to „sławojka”, prysznic to beczka z kabiną na dworze i mała kuchenka, ale jest tu w miarę OK. Troszkę odpoczywamy i rozpakowujemy się. Potem wracamy na dworzec gdzie kupujemy bilety na 01.09 do Kamieńca Podolskiego (2 x 22HR + 2 x 5HR za usługę przedsprzedaży) odjazd ok. 14:30. Po zakupieniu biletów jedziemy na rynek kupić coś do jedzenia. W pobliżu jest chińska restauracja, w której sprawdzam menu i ceny. Wracamy na kwaterę i robimy kapustę z żeberkami. Po robocie śpimy ok. 2h i dopiero ok. 18:00 jedziemy do chińskiej restauracji na obiado – kolację. Wydajemy 70HR i idziemy na spacer. Autobusem nr 10 podjeżdżamy pod dworzec morski. Oglądamy cały kompleks portowy a następnie wchodzimy po sławnych schodach Potiomkinowskich (192). Na górze mieści się restauracja Deja – vu. Próbujemy ją obejrzeć, ale zostajemy wyrzuceni. Łazimy jeszcze trochę po deptaku popijając piwo i kawę. Autobusem i tramwajem wracamy na kwaterę ok. 22:00. Trochę rozmawiamy z gospodynią, myjemy się i ok. 24:00 idziemy spać.

31.08.03

Dzień 32

Wstajemy długo tak, że dopiero o 12:00 wychodzimy z domu. Jedziemy na dworzec gdzie odnajdujemy „marszrutki” do Biełgogradu (2 x 7HR). Wsiadamy i jedziemy ok. 2h. Na miejscu wsiadamy w Taxi (5HR) i jedziemy pod samą twierdzę Akermańską. Oglądamy, zwiedzamy i robimy zdjęcia przez 2h. Znów taksówka wracamy na dworzec (5HR). Tu kupujemy bilety na „elektriczkę” do Odessy 17:20 (2 x 4,7HR). Wleczemy się 2,5h. Rekompensata są wygodne skórzane miejsca i „babuszki” sprzedające tanie lody. Na dworcu kupujemy kasety z rosyjsko języcznymi nagraniami (15HR za 2 sztuki) i tramwajem wracamy na kwaterę. Na kolacje jemy kapustę z żeberkami i ziemniakami. Po krótkich wyjaśnieniach z synem gospodyni oraz wzięciu prysznica zasypiamy spokojnie. Oczywiście zbijam kilka komarów i sam spryskuje sobie stopy offem.

01.09.03

Dzień 33

Wstajemy ok. 09:30. Do 12:00 pakujemy się i jemy śniadanie i sprzątamy po sobie. Żegnamy gospodynię i ruszamy na dworzec. Tu zostawiamy bagaże w przechowalni (2 x 5HR) i idziemy na zakupy na rynek. Ok. 14:20 odbieramy plecaki i wsiadamy do pociągu. Rozkładamy się wygodnie i pociąg rusza. Gdy otwierają WC myjemy ręce i jemy obiad złożony z: kurczaka pieczonego, chleba gruzińskiego, sosu czosnkowego, kiszonych warzywnych sajgonek. Wszystko to popijamy herbata i piwem. Rozmawiamy trochę z panią, która również jedzie do Kamieńca. Jest 20:45 za chwilę wjedziemy na stacje gdzie nas odłączą od lokomotywy i będziemy stać 4h, aż następna nas zabierze.

02.09.03

Dzień 34

Ruszamy ok. 02:00 i tak z kilkoma przystankami ok. 06:40dojeżdżamy do Kamieńca Podolskiego. Wita nas widok typowego małomiasteczkowego soc – realu. Prosta bryła betonowego dworca z senną obsługą. Przed dworcem taksówkarze – cwaniaczki na dużym zabłoconym placu, który kiedyś chyba służył jako dworzec autobusowy (wydzielone stanowiska). Zostawiamy bagaże w przechowalni (2 x 1,47HR) i dowiadujemy się o pociągi do Lwowa przez Chmielnicki. Idziemy następnie na dworzec autobusowy, gdzie dowiadujemy się o to samo. W sumie wychodzi na to, że: do Chmielnicki jedziemy busem o 12:40 (2 x 8,02HR) a stamtąd 0 15:54 pociągiem do Lwowa (2 x ). Kupujemy bilety do Lwowa i rezerwujemy bilety na Chmielnicki (odbiór 0,5h przed odjazdem). Wsiadamy w taxi (4HR) jedziemy do fortecy. Już pierwszy rzut oka na samo usytuowanie starego miasta (przy przejeździe przez most) robi na nas wrażenie. Zajeżdżamy pod same wrota zamczyska ok. godziny 09:10. Zwiedzanie muzeum możliwe dopiero od 10:00, więc mając 50 minut zapasu wykorzystujemy go na zwiedzanie okolic dostępnych bez opłaty. W ten sposób obchodzimy cały kompleks dookoła przebywając na ruinach tak zwanego „Nowego Zamku”(fortecy). Jest piękny słoneczny poranek, wieje leki chłodny wiatr. Przywodzę na pamięć wszystko to, co wiem na temat tego miejsca z historii jak i z trylogii Sienkiewicza. Fakty mieszają się z fikcją a ja staram się wyobrazić sobie oblężenie wojsk Turecko – Tatarsko – Kozackich (tą „całą potęgę sułtana”) i Pana Wołodyjowskiego z Kettlingiem, gdy nie godząc się na haniebną kapitulacje wysadzają się w baszcie prochowej grzebiąc przy okazji setki ludzi obcych wojsk. Robimy wiele zdjęć. Po 10:00 kupujemy bilety (2 x 11HR) oraz pocztówki i przewodniki po Kamieńcu (ok. 24HR). Za przewodnika dostajemy bardzo miła panią, która spokojnie wszystko nam opowiada, pokazuje i tłumaczy. Bardzo jej się podoba nasze przywiązanie do historii i szacunek, jaki Polacy przywiązują do dziedzictwa narodowego. Po zwiedzaniu, robiąc zdjęcia z mostu i ze strony miasta, wracamy na dworzec okazją (2HR), gdzie odbieramy bilety, bagaże i wsiadamy w busa. Ruszamy. Przed nami 2,1h monotonnej jazdy. W Chmielnickim bez problemu trafiamy na dworzec kolejowy gdzie jemy szybki smaczny posiłek (12HR) popijając dobrym miejscowym piwem (1,5HR). Odnajdujemy nasz pociąg (dworzec nie ma numerowanych peronów) i trafiamy na chmarę półdzikich, brudnych i śmierdzących cyganek z torbami. Okazuje się, że tu bilety nie daje prawa do miejscówki („obścij”) i panuje zasada „kto pierwszy ten lepszy”. Nie ma jednak problemu. Po krótkich przepychankach siadamy w przedziale „dla białych” i jedziemy. Podróż monotonna, mało wygodna i mecząca (gorzej niż „elektriczka”). O 20:40 pociąg zatrzymuje się we Lwowie. Jest już ciemno a my bez dach nad głową. Trochę się kręcimy po dworcu i wyłapujemy dwie pary Polaków (bardzo łatwo poznać). Wyciągamy od nich informacje dotyczące możliwych kwater i cen. Wybieramy taka z telefonem. Kupujemy kartę telefoniczna i dzwonimy. Rozmowa jest głupia i trudna. W końcu jednak dobijamy targu i jedziemy „marszrutką” nr 66 (2 x 0,8HR) w umówione miejsce. Idziemy z właścicielka, którą okazuje się już niemłoda kobitka. Niestety jest niemiła i niegrzeczna a kwatera po oględzinach nie warta nawet 3$ nie mówiąc już o 5$ od osoby. Nie mamy jednak wyjścia na dziś, wiec choć źli i niezadowoleni płacimy z góry 100HR za dwie noce (+dopłata 5HR). W domu brak ciepłej wody, działającej spłuczki, czajnika, patelni, lodówki, płynu i ścierki do naczyń, lustra w łazience, prysznica itp. Oczywiście pościeli też nie dostajemy a w zamian musimy się wylegitymować naszymi śpiworami, czy aby nie są brudne. Syf, malaria i korniki – już my się tej babie odwdzięczymy....!!! Pora spać jest 00:35.

03.09.03

Dzień 35

Wstajemy typowo ok. 10:00. Jemy śniadanie i ruszamy na dworzec kolejowy. Okazuje się, że są pociągi do Polski, ale bardzo drogie i nie w tym czasie co nam trzeba. Jedziemy więc na dworzec autobusowy, gdzie kupujemy bilety (2 x 48,35HR) na czwartek na godzinę 15:00 do Lublina. Z biletami wracamy na kwaterę. Dalsza cześć dnia wypełnia nam zwiedzanie cmentarza „Orląt Lwowskich” oraz Łyczakowskiego z grobami sławnych Polaków. Wejście kosztuje 2 x 1HR. Przed i po zwiedzaniu cmentarza (3h) jemy obiad w pobliskiej knajpce o nazwie „Krokodyl” (dwudaniowy posiłek z kawą i 100g wódki za 20HR). Wracając zatrzymujemy się przy starym mieście. Robimy zdjęcia przy pomniku A. Mickiewicza i obchodzimy starówkę dookoła co raz zanurzając się w poboczne uliczki. Jest późno, wiec wszystko jest zamknięte i możemy tylko obejrzeć od zewnątrz. Wracając na piechotę na kwaterę wydajemy większość pozostałych pieniędzy na wódki gatunkowe, które mamy przywieźć do Polski (2l za 50HR). W domu jemy kolacje i idziemy spać.

04.09.03

Dzień 36

Wstajemy o 08:00. Sprzątamy nasze rzeczy, pakujemy wszystko i jemy śniadanie. Właścicielka przychodzi o umówionej godzinie 09:30. Oddajemy klucze, zaległe 5HR, oraz mówimy co myślimy o niej, kwaterze i traktowaniu gości. Bez pożegnania wychodzimy. Idziemy na pocztę gdzie wydajemy 14HR na znaczki pocztowe (5 kart). Z poczty autobusem 37 jedziemy na dworzec gdzie za 2 x 3HR zostawiamy bagaże w przechowalni. Następnie tym samym autobusem jedziemy parę przystanków droga powrotna i wysiadamy przy supermarkecie. Gusia wymienia 10$ abyśmy mieli na wydatki. Idziemy na targ gdzie kupujemy ser biały (3,5HR/1kg) oraz śmietanę (2,5HR za 0,5l). Nie wiedząc co zrobić z pozostałym czasem idziemy do pobliskiego Mc’Donald’s gdzie na żarcie wydajemy 30HR. Zabijając nudę piszemy dzienniki i łapiemy promienie słoneczne. Jeszcze ponad godzinę musimy tu siedzieć. Trochę rozmawiając, trochę się nudząc przeczekujemy kolejne 45 minut, po których idziemy do supermarketu wydać ostatnie pieniądze. Kupujemy jedzenie i picie. Zostaje nam 1,5HR na WC. Autobusem dojeżdżamy do dworca gdzie wsiadamy do autobusu do Lublina. Na dworcu wsiada z nami niewielka ilość osób. Ale nim wyjeżdżamy ze Lwowa już jest prawie połowa. Większość to przemytnicy lub ludzie jadący do pracy w Polsce. Skwapliwie płacą kierowcy po 20HR (połowa ceny biletu). Przejście graniczne zajmuje nam 2h. Na obu granicach należy wysiąść ze swoimi bagażami i przejść pojedynczo przez odprawę paszportowo – celną. Ukrainka (celniczka) kilkakrotnie mnie pyta o narkotyki, strasznie mnie tym wkurzając. Na przejściu Rawa Ruska – Hrebenne brak terminali dla autobusów, więc stoimy w kolejce razem z samochodami. Przed i za granica sceny jak z programu „Granice” w TVN. Baby w majtkach, rajstopach i stanikach przemycają papierosy i alkohol. Dalej już tylko monotonna podróż do Lublina. Jest szaro a potem ciemno, cały czas siąpi lub pada deszcz i jest zimno. W Lublinie jesteśmy o 20:50. Po skorzystaniu z WC jedziemy autobusem 2 przystanki, gdzie czeka już na nas Gryzek (koleżanka Guśki z rejsu). Prowadzi nas do swojego mieszkania, gdzie do 03:00 nad ranem gadamy, opowiadamy przy 0,5l „perecówki” i kolacji. Mocno zmęczeni po ciepłym prysznicu idziemy spać.

05.09.03

Dzień 37

Wstajemy ok. 09:30. Grzebiąc się do 11:30 jemy śniadanie i pakujemy plecaki. Idziemy do „Orbisu” kupić bilety. Pociągi nam nie pasują, więc wybieramy Polski Express (2 x 27,5PLN) odjeżdżający o 13:00. Po krótkim spacerze po sklepach sportowych wracamy po plecaki i taksówką (7PLN) dojeżdżamy na dworzec. Tu za 10PLN jemy frytki, zapiekanki i hot – doga popijając Tymbarkiem. Ruszamy z opóźnieniem 20 minut. Całą drogę właściwie przesypiamy. Po ok. 3h jesteśmy na Centralnym gdzie ja wysiadam a Guśka bierze plecak do środka i jedzie bezpośrednio do domu na Okęcie. To już koniec.

Mińskie kuriozum - religijny skansen w centrum socrealu

wtorek, października 03, 2006


krótki kabel=krótkie rozmowy :>
studenckie śniadanko o 0600 rano
Cerkiew na Krwi
już po zwiedzeniu Bursztynowej komnaty...

sobór Sofijski jak z obrazka
ciężki los podróżnika...:P
gdzie my tak właściwie jestesmy...?

trasa podróży po Krymie
wskaż nam kierunek Wodzu!

jak oni mogli tak mieszkać w tych jaskiniach...?
na dworcu w Oddesie
widok ten przywołuje duchy przeszłości

tak jakoś dziwnie mi się tu zawsze robi...

poniedziałek, października 02, 2006

Wydatki
Data Na co Kwota Waluta w złotych w $
03.06.2003 Bilet na giełdę foto 4 pln 4,00 zł $1,07
03.08.2003 Klisze 100 pln 100,00 zł $26,67
03.06.2003 Przewodnik 18 pln 18,00 zł $4,80
30.07.2003 Ubezpieczenie 17 pln 17,00 zł $4,53
30.07.2003 Ubezpieczenie 79 pln 79,00 zł $21,07
30.07.2003 Apteka 20,09 pln 20,09 zł $5,36
30.07.2003 Kłudki 10,5 pln 10,50 zł $2,80
30.07.2003 Prowizja za czeki podróżne(500$ po 3,75) 14,37 pln 14,37 zł $3,83
31.07.2003 Bilet PKP w-wa Mińsk 105,58 pln 105,58 zł $28,15
31.07.2003 Wymiana na RR i RB 44,7 pln


31.07.2003 ???????? 25 pln 25,00 zł $6,67
01.08.2003 Przechowalnia bagżu Mińsk 450 RB 0,90 zł $0,22
01.08.2003 Wymiana 40$ na RB(po 2075 za 1$)Mińsk




01.08.2003 Bilet kolejowy Mińsk Białoruski- Moskwa 64000 RB 128,00 zł $30,72
01.08.2003 Pościel pociąg 50 RR 6,60 zł $1,58
02.08.2003 Przechowalnia bagażu Moskwa 53 RR 7,00 zł $1,67
02.08.2003 Meldunek w Moskwie 20 RR 2,64 zł $0,63
02-03.08.2003 Hotel w Moskwie 710 RR 93,72 zł $22,37
02.08.2003 Atlas Moskwy 90 RR 11,88 zł $6,57
02-04.08.2003 Metro Moskwa 110 RR 14,52 zł $3,47
03.08.2003 Bilet do muz. Hist. w Moskwie+zdjęcia 105 RR 13,86 zł $3,31
03.08.2003 Kafejka internetowa 60 RR 7,92 zł $1,89
02-04.8.2003 Bilety transport Moskwa 20 RR 2,64 zł $0,63
04.08.2003 Bilet kolejowy Moskwa - Petersburg 312,1 RR 41,20 zł $9,83
04.08.2003 Pościel pociąg 35 RR 4,62 zł $1,10
05-08.08.2003 Nocleg Petersburg 1000 RR 132,00 zł $31,50
05.08.2003 Metro w Petersburgu 55 RR 7,26 zł $1,73
07.08.2003 Bilet kolejowy Petersburg - Puszkin 24 RR 3,17 zł $0,76
07.08.2003 Bus w Puszkin 12 RR 1,58 zł $0,38
07.08.2003 Bilet Ekateriński park 35 RR 4,62 zł $1,10
07.08.2003 Bilet(bursztynowa komnata) 350 RR 46,20 zł $11,03
08.08.2003 Pieczątka AB Petresburg 12 $ 1,58 zł $12,00
08.08.2003 Bilet transport Petersburg - Tartu 300 RR 39,60 zł $9,45
09.08.2003 Wymiana 50eur na EEK(15,6)




09.08.2003 Wymiana 50$ na EEK(13,7)




09.08.2003 Bilet transport Tartu - Tallin 50 EEK 13,67 zł $3,65
09.08.2003 Mapa Tallina 45 EEK 12,30 zł $3,29
09.08.2003 Telefon Tallin 5 EEK 1,37 zł $0,37
09-11.08.2003 Nocleg Tallin 350 EEK 95,69 zł $25,55
10.08.2003 Bilet muzeum Tallin 7 EEK 1,91 zł $0,51
10.08.2003 Bilet do muzeum morskiego w Tallinie 10 EEK 2,73 zł $0,73
09-11.08.2003 Bilety transport Tallin 20 EEK 5,47 zł $1,46
10.08.2003 Bilet transport Tallin - Ryga 250 EEK 68,35 zł $18,25
11.08.2003 Nocleg Ryga 4 łat 26,52 zł $7,08
11-12.08.2003 Bilety transport Ryga 0,8 łat 5,30 zł $1,42
12.08.2003 Wymiana 10$ na łaty (5,65)




12.08.2003 Kartki pocztowe Ryga 2,7 łat 17,90 zł $4,78
12.08.2003 Znaczki pocztowe Ryga 3,5 łat 23,20 zł $6,20
12.08.2003 Bilet kolejowy Ryga - Wilno 5,47 łat 36,26 zł $9,68
13.08.2003 Taxi w Wilnie 5 lit 6,25 zł $1,67
13.08.2003 Muzeun Narodowe Wilno 4 lit 5,00 zł $1,34
13.08.2003 Nocleg Wilno 26 lit 32,52 zł $8,68
13.08.2003 Muzeum Mickiewicza w Wilnie 4 lit 5,00 zł $1,34
13.08.2003 Transport Wilno 0,5 lit 0,63 zł $0,17
14.08.2003 Przechowalnia bagażu Wilno 2 lit 2,50 zł $0,67
14.08.2003 Bilet transport Wilno - Troki 2,9 lit 3,63 zł $0,97
14.08.2003 Bilet zwiedzanie Troków 4 lit 5,00 zł $1,34
14.08.2003 Bilet transport Troki - Wilno 2,9 lit 3,63 zł $0,97
14.08.2003 Wymiana 20$ Wilno (3,012)-prowizja 1,2 lit 1,50 zł $0,40
14.08.2003 Bilet kolejowy Wilno - Kijów 65,9 lit 82,44 zł $22,01
15-17.08.2003 Nocleg Kijów 100 hr 70,79 zł $18,90
16.08.2003 zamiana rubli na hrywny (20RR na 3,4hr)




16.08.2003 wymiana 100$z czeków AMEX (po 5,3)-prowizja 10,66 hr 7,55 zł $2,01
16.08.2003 Przechowalnia bagażu Kijów 6,6 hr 4,67 zł $1,25
16.08.2003 Wycieczka po Kijowie 10 hr 7,08 zł $1,89
16.08.2003 Muzeum historii Kijów 5 hr 3,54 zł $0,95
? Transport Kijów 2,25 hr 1,59 zł $0,43
17.08.2003 Bilet kolejowy Kijów - Dniepropietrowsk 35 hr 24,78 zł $6,62
17.08.2003 Pościel pociąg 5 hr 3,54 zł $0,95
18.08.2003 Przchowalnia bagażu Dniepropietrowsk 2,5 hr 1,77 zł $0,47
18.08.2003 Bilet kolejowy Dniepropietrowsk - Simferopol 23,68 hr 16,76 zł $4,48
18.08.2003 Pościel pociąg 5 hr 3,54 zł $0,95
19.08.2003 Bilet transport Simferopol - Fiedosja 12 hr 8,49 zł $2,27
19-23.08.2003 Nocleg Fiedosja 150 hr 106,18 zł $28,35
19.08.2003 Wymiana 110$ na hr(5,1)




20-24.08.2003 Bilety plaża Fiedosja 6 hr 4,25 zł $1,13
20-24.08.2003 Leżaki plaża Fiedosja 27 hr 19,11 zł $5,10
23.08.2003 Wymina 30 Eur na hr (1e = 5,7 hr)




23.08.2003 Transport do Biostancji 3 hr 2,12 zł $0,57
23.08.2003 Bilet na delfiny w rezerwacie Kara - Dag 20 hr 14,16 zł $3,78
23.08.2003 Bilet do akwarium Kara - dag 2 hr 1,42 zł $0,38
23.08.2003 Transport z Biostancji 3,1 hr 2,19 zł $0,59
24.08.2003 Taxi Fiedosja 5 hr 3,54 zł $0,95
20-24.08.2003 Transport Fiedosja 6 hr 4,25 zł $1,13
24.08.2003 Bilet transport Fiedosja - Simferopol 12 hr 8,49 zł $2,27
24.08.2003 Bilet transport Simferopol - Sewastopol 12 hr 8,49 zł $2,27
24-29.08.2003 Nocleg Sewastopol 75 hr 53,09 zł $14,18
24-29.08.2003 Transport w Sewastopolu 5,5 hr 3,89 zł $1,04
26.08.2003 Wymiana 100$ Sewastopol (po 5,26)




25.08.2003 Mapy gór Krymu 20 hr 14,16 zł $3,78
25.08.2003 Transport do wsi Rudniskoje 4 hr 2,83 zł $0,76
25.08.2003 Autostop do Sewastopola 10 hr 7,08 zł $1,89
26.08.2003 Bilet do krypty Sewastopol 1 hr 0,71 zł $0,19
26.08.2003 Bilet do akwarium Sewastopol 4 hr 2,83 zł $0,76
26.08.2003 Prom Sewastopol 4 hr 2,83 zł $0,76
27.08.2003 Bilet transport Sewastopol - Jałta 12 hr 8,49 zł $2,27
27.08.2003 Transport Jałta - Liwadia 2,5 hr 1,77 zł $0,47
27.08.2003 Prom Orle gniazdo Ałupka 6 hr 4,25 zł $1,13
27.08.2003 Bilet zamek w Ałupce 5 hr 3,54 zł $0,95
27.08.2003 Transport Ałupka - Sewastopol 6 hr 4,25 zł $1,13
28.08.2003 Bilet Sewastopol - Bakczysyraj 4,49 hr 3,18 zł $0,85
28.08.2003 Transport Bakczysyraj 3 hr 2,12 zł $0,57
28.08.2003 Bilet dwór chański 5 hr 3,54 zł $0,95
28.08.2003 Bilet skalne miasto 3 hr 2,12 zł $0,57
28.08.2003 Bilet Bakczysyraj - Sewastopol 4,5 hr 3,19 zł $0,85
29.08.2003 Bilet na panoramę Obrony Sewastopola 4 hr 2,83 zł $0,76
29.08.2003 Wymiana 100$ Sewastopol (po 5,26)




29.08.2003 Bilet transport Sewastopol - Simferopol 8,87 hr 6,28 zł $1,68
29.08.2003 Bilet kolejowy Simferopol - Odessa 21,16 hr 14,98 zł $4,00
30-01.08.2003 Nocleg Odessa 50 hr 35,39 zł $9,45
30-01.08.2003 Transport miejski Odessa 5 hr 3,54 zł $0,95
31.08.2003 Bilet bus do Biełgogradu 7 hr 4,96 zł $1,32
31.08.2003 Taxi Biełgograd 5 hr 3,54 zł $0,95
31.08.2003 Kolej Biełgograd - Odessa 4,7 hr 3,33 zł $0,89
01.09.2003 Przechowalnia bagażu Odessa 5 hr 3,54 zł $0,95
01.09.2003 Bilet PKP Odessa - Kamieniec Podolski+prow 25 hr 17,70 zł $4,73
02.08.2003 Przechowalnia bagażu Kamieniec Podolski 1,5 hr 1,06 zł $0,28
02.08.2003 Taxi Kamieniec Podolski 4 hr 2,83 zł $0,76
02.08.2003 Bilety na wycieczkę po Kamieńcu podolskim 11 hr 7,79 zł $2,08
02.08.2003 Pamiątki z Kamieńca 12 hr 8,49 zł $2,27
02.09.2003 Bilety transport Kamieniec Podolski - Chmielnicki 8,01 hr 5,67 zł $1,51
02.09.2003 Bilet kolejowy Chmielnicki - Lwów 15 hr 10,62 zł $2,84
02-03.09.2003 Nocleg we Lwowie 50 hr 35,39 zł $9,45
02-03.09.2003 Transport Lwów 10 hr 7,08 zł $1,89
02.09.2003 Karta telefoniczna Lwów 12 hr 8,49 zł $2,27
03.09.2003 wymiana 30$ Lwów (po 5,2hr)




04.09.2003 bilet PKS Lwów - Lublin 48,35 hr 34,23 zł $9,14
04.09.2003 Bilet cmentarz Łyczakowski 1 hr 0,71 zł $0,19
04.09.2003 Pocztówki i znaczki Lwów 14 hr 9,91 zł $2,65
04.09.2003 Przechowalnia bagażu Lwów 3 hr 2,12 zł $0,57
05.09.2003 bilet PKS Lublin - W-wa 27,5 pln 27,53 zł $7,34
05.09.2003 Taxi Lublin 5 pln 5,01 zł $1,34










SUMA 1 890,44 zł $504,01









Wyżywienie 561,80 zł $150,00










SUMA 2 452,24 zł $654,01